FC Barcelona ma za sobą intensywne zimowe okienko, chociaż nie sprowadziła do pierwszej drużyny ani jednego gracza. Klub na początku stycznia skupił się na ponownym zarejestrowaniu Daniego Olmo i Pau Victora, a następnie sukcesywnie przedłużał umowy z najważniejszymi zawodnikami. "Blaugrana" ostatniego dnia rynku otrzymała jednak znaczną kwotę, choć sama nie brała udziału w negocjacjach. Wszystko za sprawą przenosin Nico Gonzaleza z FC Porto do Manchesteru City.
Nico Gonzalez spróbuje podbić Premier League w barwach Manchesteru City. Z przenosin swojego wychowanka cieszy się także FC Barcelona, która półtora roku wcześniej zapewniła sobie procent od kwoty transferu.
Nico Gonzalez to wychowanek FC Barcelona. Z jego postacią wiązano spore nadzieje. Gdy w 2021 roku przebijał się do pierwszej drużyny wierzono, że będzie w stanie zastąpić Sergio Busquetsa. Środkowy pomocnik debiutował jeszcze za kadencji Ronalda Koemana, ale i Xavi Hernandez dawał mu szanse. Był to jeden z najtrudniejszych okresów "Blaugrany" w ostatnich latach, gdy problemy finansowe niejako zmusiły trenerów do korzystania z wychowanków.
Wraz z Gonzalezem do seniorów przebijał się Gavi i siłą rzeczy to młodszy z Hiszpanów dostał większy kredyt zaufania. Sezon 2022/2023 Nico spędził na wypożyczeniu w Valencii CF. Chociaż mógł liczyć na dalsze okazje do gry w Barcelonie, wszystkie strony postanowiły, że najlepszą opcją będzie transfer do FC Porto. Katalończycy zabezpieczyli się jednak, zawierając w umowie nie tylko opcję odkupu wychowanka, ale i procent od ewentualnego odejścia do innej drużyny w przyszłości. Teraz 23-latek robi drugą przymiarkę do klubu ze ścisłej elity.
Manchester City znajduje się w kryzysie, a w dodatku w play-offach Ligi Mistrzów zmierzy się z Realem Madryt. "Obywatele" zimą przeprowadzili już sporo transferów, wydając choćby 75 milionów euro na Omara Marmousha. Sprowadzenie Nico Gonzaleza było szóstym wzmocnieniem w tym okienku. Pomocnik kosztował Anglików 60 milionów euro, bo FC Porto nie zgodziło się na negocjowanie kwoty zawartej w klauzuli.
Miało to związek z tym, że spory procent z zarobionych pieniędzy "Smoki" musiały oddać Barcelonie. W 2023 roku Portugalczycy zapłacili za Nico 8,5 milionów euro, ale przy tym zgodzili się oddać 40 procent z przyszłego zysku. Jak się jednak okazało, Porto zapewniło też sobie dodatkową furtkę, z której skorzystało. Tuż przed domknięciem operacji wykupili 20 procent od "Blaugrany" za trzy miliony euro, by ostatecznie zapłacić jej mniejszą kwotę. Joan Laporta i spółka nie mają jednak powodów do narzekań. Za transakcję, w której nie musieli nawet pośredniczyć, zarobili ponad 13 milionów euro. Składa się na to pozostałe 20 procent posiadanych przez Barcelonę (ponad 10 milionów euro) i trzy miliony zapłacone przez "Smoki" za drugie 20 procent. Dodając do tego 8,5 milionów euro zainkasowanych w momencie przenosin na Estadio do Dragao, "Blaugrana" zarobiła na swoim wychowanku ponad 21 milionów euro. Wiedząc, w jak skomplikowanej sytuacji finansowej znajdują się wicemistrzowie Hiszpanii, takie kwoty mają dla nich duże znaczenie, również w kontekście ruchów w znacznie ważniejszym, letnim okienku.
Zobacz również:
One zabłysnęły na parkietach! Najlepsza siódemka 14. serii ORLEN Superligi Kobiet
Sabalenka z przytupem rozpoczęła nowy miesiąc. Tego po niej nikt się nie spodziewał
Aryna Sabalenka zaskoczyła ostatnio chyba wszystkich swoich fanów. Aktualna liderka rankingu WTA w social mediach zamieściła zadziwiająca jak na nią nagranie i to z wyjątkową osobą u jej boku. Czegoś takiego po Białorusince chyba nikt się nie spodziewał.
Potężna burza w Hiszpanii. Real Madryt pokonany, sędziowie odsunięci od pracy
Barcelona z trzema punktami. Nagle przemówił dyrektor, padły słowa o Lewandowskim